Wywiad z Bastet Sistrum, założycielką Bezpłatnej Ezo-Pomocy

Urodziłam potwora

Wywiad z Bastet Sistrum

awatar swiatBastet Sistrum, ostatnio zrobiło się wokół ciebie dość głośno. Założyłaś na facebooku grupę Bezpłatna Ezo–Pomoc. Ale powiedz może najpierw, od kiedy zajmujesz się tarotem i w ogóle „wiedzą tajemną”?

 

Moja przygoda z tarotem zaczęła się, jak pewnie wiele osób wie, jeszcze gdy byłam dzieckiem. Moja mama była tarocistką. Jej mistrzem był Ryszard Zawadzki, którego, jak się później okazało, mieliście okazje poznać (ty i Magdalena):

Zawadzki

Magdalena Walulik. Tarocista. Olej na płycie

Mama stawiała karty przez 9 lat. Jako nastolatka interesowałam się numerologią – do dziś zresztą mam manię podliczania. Karty trafiły do mnie w dość ciężkim momencie mojego życia – kiedy postanowiłam odejść od ojca mojego dziecka i wrócić do rodzinnego domu. Na jednym z portali społecznościowych poznałam osobę, która interesowała się tarotem. I tak po nitce do kłębka stanęłam u progu Klubu Tarota. I to było takie wow… weszłam do świata magii… To było TO. Tego potrzebowałam. Impulsu. Miejsca, skąd będę mogła czerpać wiedzę. Zaczęłam czytać, robić notatki… znów czytać. Dyskutować. W międzyczasie postanowiłam założyć grupę „Uczymy się Tarota”. Uważałam, że znalazłam niszę w ezoterycznym świecie. Czegoś podobnego nie było – a skoro nie ma, to może powinno być. Chociaż poniekąd plan był taki, żeby było to miejsce, które mnie samą będzie motywowało do nauki. Do szukania, czytania, wymiany poglądów. Grupa liczy w tym momencie ponad 300 członków. Skończyliśmy dyskusję nad Wielkimi Wtajemniczeniami. Zaczynamy Małe Arkana… Chciałam, żeby było to miejsce, gdzie spotkają się ludzie mający podobne dylematy jak ja. Czyli – gdzie szukać pomocy, co czytać, jak interpretować… ale też po prostu ćwiczyć. Uważam, że trafiłam z pomysłem w dziesiątkę.

2
Czy miałaś już wcześniej jakieś doświadczenia z grupami podobnymi do DEP?

pan

Niewiele osób wie, że zanim otworzyłam grupę BEP, udzielałam porad na jednej z grup „darmowa energia”. Grupa liczył sobie 1500 osób. Osoby pomagające nie były w żaden sposób sprawdzane, więc, jak można się domyślić, trafiały się przypadki oszustw. Pewien człowiek oferował swoje usługi, ale warunkiem było wysłanie zdjęcia nagich piersi – bo jak twierdził – była to jedyna metoda sprawdzenia czakry serca. Sprawa mimo prób nagłośnienia nie wywołała większego echa. Pomyślałam sobie wtedy… kurcze on oszukał ludzi. Ludzi, którzy potrzebowali pomocy. Zaufali komuś, kto zaprogramował im życie – bo korzystał również z kart. Tak nie może być! Do tego nie można dopuszczać. Jakie to wystawia nam świadectwo? Jaki to ma wpływ na opinię o nas?

I co dalej? Postanowiłaś wtedy założyć swoją własną podobną grupę?

Tak, po konsultacji z przyjacielem doszłam do wniosku, że warto by było założyć taką grupę, w której będą ludzi wiarygodni. Tak powstał BEP. By osoby, które mają problem, wiedziały, że doradcy można powierzyć swoje problemy. Ale jest jeszcze druga strona medalu. Jak wiadomo, nikt nie rodzi się mistrzem. Zaczynając pracę z tarotem, kładłam karty dla siebie… ale kiedyś się lista tematów kończy, a ćwiczyć trzeba. Niechętnie udzielałam porad znajomym – z uwagi na możliwość wpływu znajomości na odczyt kart, a również z powodu oporów przed ujawnianiem swojego hobby. Musiałam szukać innego wyjścia. Znalazłam. Nie chcąc być kojarzona z sytuacją opisaną powyżej, a mając niesłychaną potrzebę ćwiczenia, wpadłam na ten „genialny” pomysł stworzenia „potworka”. Sama bym sobie nie poradziła, więc z przyjacielem zaczęliśmy poszukiwać w miarę wiarygodnych osób z ezoterycznego światka, chętnych do pomocy. Jakimi powodami się kierowali, wstępując do DEP? Podobnymi jak ja – chcą ćwiczyć, chcą pracować nad swoimi umiejętnościami. Jak wiadomo, oprócz wiedzy teoretycznej przydaje się praktyka. Stworzyłam więc miejsce dla praktyki.

Pojawiły się liczne głosy, że popełniliście kardynalny błąd, decydując się wróżyć za darmo.

Odkąd pamiętam, każdy mi mówił – bierz za karty pieniądze. A ja, jak zwykle, zrobiłam na przekór, mimo że wciąż słyszę w głowie: „bierz pieniądze”. W komentarzach padają słowa: „wymiana energii”, „coś za coś”, „nie rób za darmo”, „wysysają energię”, „ do sklepu jak idziesz – to za darmo nie masz nic” … wszystko ok. Tylko tak – energetyczna wymiana nie musi iść w parze z pieniędzmi. Moją zapłatą energetyczną może być podziękowanie, i polecenie mnie komuś innemu. Można coś dla mnie zrobić. Jest wymiana energii – jest. Pieniądze. No cóż – idąc do sklepu po mleko, dostajesz paragon. Fiskus patrzy. Hipotetyczna sytuacja: Jestem początkująca. Ćwiczę, biorę pieniądze. Trafia mi się zawistna osoba – zgłasza mnie do skarbówki. I co? Ludzie są różni i nigdy się nie wie, na kogo się trafi – a z moim szczęściem sądzę, że długo bym na taką sytuację nie czekała. Poza tym ktoś bardzo fajnie zauważył – że przecież każdy tarocista kiedyś się uczył i nie wierzę, żeby brał po 50 zł za wróżbę od koleżanki z pracy, ciotki i przyjaciółki. Cóż – na studiach praktykanci nie dostają pensji, a pracują. Dlaczego ja mam wymagać od kogoś, by płacił mi za to, że się uczę? W komentarzach pojawiają się głosy, że ludzie nie doceniają tego, co jest bezpłatne. Cóż, może i tak jest. Ale należy oddzielić ziarno od plew. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że do BEP przychodzą ludzie zarówno z czystej ciekawości, jak i dlatego, że naprawdę mają problemy. Dla mnie każdy jest taki sam. W żaden sposób nie wartościuję ludzi. To jacy są, okazuje się dopiero na sam koniec. Bo można dostać zwykłe „dziękuję”, ale można też usłyszeć niesłychanie miłe słowa. To drugie motywuje do działania i dodaje skrzydeł.

Ale z powodu tej „darmówki” pojawił się, jak się okazało, całkiem inny problem.

No właśnie. Grupa ruszyła 15 kwietnia. I nagle boom. Szał.. A my w szoku. Co było powodem – to co zwykle. Ktoś komuś pomógł, a ktoś komuś innemu o tym powiedział. Maszyna ruszyła. W tym wypadku jedna z członkiń wrzuciła post na grupę dla mam z UK. Lawina nie do opanowania, której nikt się nie spodziewał. Ba… z tego się koszmar zrobił. Tu się grupa dopiero otworzyła. Wszystko świeże i niedopracowane. Tak, żeby było na początek. A tu w ciągu trzech dni, sto, w ciągu kolejnych dwóch kolejne sto członków… To musiało się tak skończyć. Poza tym słyszałam wiele razy, że latają oni od jednej wróżki do drugiej. Zawsze tak było. Czy na Darmowej Energii czy na BEP. Tylko nam na BEP prościej jest wyłapać takie osoby, bo mamy ze sobą stały kontakt. Kiedy nie ma takiego kontaktu, jak to było na Darmowej Energii, to tarocista uważa, że jest tym pierwszym. Problem istnieje i nie sądzę, żeby można było coś na to poradzić. Ja nie jestem w stanie kontrolować tego, co robią członkowie poza grupą. Jednak naciskam na doradców, z którymi współpracuję, by nie odpowiadali na prośby priv, bo nigdy nie wiedzą, czy ten ktoś już nie konsultował się z kimś innym. I chodzi tu po pierwsze o czas, a po drugie o to, że tego rodzaju „oblatywacz” po kilku wizytach będzie miał taki mętlik w głowie jak cyganka w tobołku – ale cóż – to już poniekąd nie mój problem.

Patrząc ezoterycznym okiem tarocisty na tę sytuację, można by powiedzieć, że stanęłaś przed wyzwaniem, które niesie z sobą wielki arkan IV Cesarz. Tym bardziej, że – dodam jako astrolog – obecny wielki krzyż na niebie w znakach kardynalnych to numerologicznie, jak by nie było, właśnie liczba CZTERY. A tworzą go najbardziej dynamiczne planety: Mars, Uran, Jowisz, Pluton.

Reagować musiałam natychmiast… Szybka zmiana regulaminu. Posty muszą być zatwierdzone przed pojawieniem się na tablicy. Niezgodne z regulaminem – do kosza. Skończyło się pobłażanie. Jeżeli my poświęcamy swój czas, to wy chociaż przeczytajcie ze zrozumieniem regulamin. Nie macie na to czasu – my również nie mamy go dla was. W tym momencie kolejki się zmniejszają. Sytuacja jest opanowana, ja kieruję ruchem na tablicy, będąc w stałym kontakcie z doradcami. Mają zbyt duże obciążenie – nie dostają nowych próśb. To, że teraz uspokoiła się sytuacja, nie jest moją zasługą. Po wielu dyskusjach doszliśmy wspólnie do wniosku, że każda prośba nie publikowana na grupie będzie płatna. Ale nie na konto doradcy. Każdy miał prawo wybrać sobie fundację i określoną kwotę wpłaty. Okazanie dowodu wpłaty było warunkiem otrzymania wróżby. Uważam to za rewelacyjny pomysł. I tu chciałabym podziękować Anetce Kaczmarczyk za tak piękną inicjatywę. Gdyby nie Ci wspaniali ludzie, z którymi współpracuję – z BEPu, ale i również w ogóle ze światka ezo, grupy pewnie by już nie było. Po wielu rozmowach telefonicznych, po licznych dyskusjach zostałam przekonana do tego, że to faktycznie może się udać. Ich niesłychane wsparcie i pomoc w tamtej sytuacji pokazały mi, że mogę wierzyć w ludzi. To jest w tej sytuacji najpiękniejsze.

Groźne chmury zawisły nad grupą i w końcu gruchnęło – jeden grom, a po nim zaraz drugi…

No właśnie, nagle pojawia się artykuł, a niebawem drugi. I zastanawiam się – o co chodzi? Czy to jakieś żarty? Dlaczego ktoś kala swoje byłe gniazdo? Co to wszystko ma na celu. Przecież gdzieś, do cholery, musimy się uczyć. Tarociści stawiali karty za darmo, stawiają i będą stawiać, czy tego chcemy, czy nie. Nie zabronimy im tego. Jeżeli zamiast nosić karty do pracy i uczyć się na koleżankach, robimy to za pośrednictwem sieci, oznacza to po prostu, że idziemy z duchem czasu. Czyżby chodziło o kasę, o to, że wróżąc bez pieniędzy stanowimy nieuczciwą konkurencję dla wróżbitów zawodowych, których w taki sposób wyprzemy z rynku? Tak naprawdę nie jesteśmy dla nikogo żadną konkurencją. Uczeń nie może porównywać się do mistrzów.

A drugi grom to zarzut, że udzielacie darmowej pomocy, żeby karmić tym i nadymać swoje Ego. Ja osobiście uważam, że taka motywacja rzeczywiście może niekiedy mieć miejsce, ale zależy to wyłącznie od rejonów psychicznych, w których ktoś się znajduje. Jeżeli człowiek jest bardzo nisko, to potrzebuje być może takiego dowartościowania, choćby kosztem innych –poniżanych jakoby w ten sposób, zresztą na własną prośbę. Ale ocierałoby się to w zasadzie o patologię. Sytuacja jest bardzo niejednoznaczna. Równie dobrze ktoś może czuć się poniżony tym, że daje coś za darmo – i wówczas poczucie godności własnej wraca mu wtedy, kiedy daje to samo za pieniądze. Znane są wypowiedzi prostytutek, że od kiedy zaczęły w ten sposób zarabiać i mają z czego żyć oraz utrzymywać swoje dzieci, wreszcie zaczęły czuć się ludźmi, podczas gdy dając za darmo mężowi łobuzowi i klepiąc biedę czuły się jak szmaty. Może to przykład ni w pięć ni w dziewięć, ale w żadnym razie nie można diagnozy o karmieniu swego Ego uogólniać i imputować takiej motywacji całemu gronu doradców. Trzeba najpierw poznać tych ludzi, zanim się cokolwiek powie. Na tyle, na ile cię znam, widzę w tobie raczej człowieka czynu, który czerpie osobistą satysfakcję głównie z tego, że działa, że coś tworzy – sam lub wspólnie z innymi – że się uczy itp., a nie z poniżania drugiego dawaniem mu czegoś za darmo. I to są znacznie wyższe rejony psychiczne, bardzo konstruktywne.

Ego – moje, nasze – o to proszę się nie bać. Nikt tu się nie napompowuje, bo nie ma do tego powodu. Dlaczego? Bo tak naprawdę takie Ego kończy się w momencie wylogowania z sieci. Wyłączam komputer, jestem córką, matką, partnerką… Śmiać mi się chce, bo pachnie mi to projekcją.

Rozgrywanie wątku zezowatego Chrystusa zakrawa mi na absurd. Czy są jakieś dodatkowe okoliczności, o których nie wiem, które by to wyjaśniały?

Z tym zezowatym Chrystusem była śmieszna akcja. Mianowicie dostałam przez sen jakiś komunikat od pana z obrazka – z ikony prawosławnej. To był długi sen, ale jedyne, co z niego zapamiętałam, to tę ikonę, z wyraźnie uniesioną dłonią i słowa błogosławieństwa: „Błogosławię cię” i coś w stylu „nie bój się, idź”. Po tych słowach spojrzałam na ręce i trzymałam właśnie ikonę. Więcej nie pamiętam, ten urywek został mi w pamięci, jak wstałam.  Link do obrazu, który wrzuciłam w celu zilustrowania czegoś, co mi się przyśniło, był tylko przykładowym – pierwszym, jaki znalazłam (osoba z ikony, która mi się przyśniła, miała bardziej uniesioną rękę). Zalecałabym rozróżnienie między „ten” a „przypominający tego”. Postać na ikonie tak naprawdę była połączeniem szatana z okładki „Biblii Szatana” JWS i ikony prawosławnej. I znów mi się śmiać chce… bo szuka się drugiego dna tam, gdzie go po prostu nie ma. A co gdybym wybrała inną ikonę? Do czego komentatorzy by się przyczepili? Do koloru tła? Ha, ha, ha.

Drugi podobny wątek dyskusji to zmiana nicku…

Dziwię się, że zwraca się na to uwagę. Bo czy jest to w całej sytuacji ważne – chyba najmniej. Ale jak ktoś nie ma do czego się przyczepić, to czepia się wszystkiego, co mu przyjdzie do głowy. Bo ciekawe, ile osób wie, jak tak naprawdę mam na imię – może z pięć. Od kiedy mam konto na fb, byłam Taką Czarną. Czemu zmieniłam już dwukrotnie nick? Ponieważ chciałam po prostu odciąć się od okresu Czarnej. Rozmawiając kiedyś z Adelą, stwierdziłam, że chciałabym mieć pseudonim tarotowy.

black_00

Mój przyjaciel z Warszawy z racji mojego hobby często mówił na mnie „Hathor”. Pomyślałam, że to świetny pomysł. Ale Ezoteriusz Maximus zwrócił mi uwagę, że takie imię niezbyt do mnie pasuje. Wybrał mi Bastet – za co mu bardzo dziękuję. Więc, jak widzicie, nie ma w tym żadnego ukrytego dna. Nawet numerologicznie lepsze cechy nadaje mi Bastet niż Hathor. Nie jest tak mocne i przyjemniej brzmi. Zresztą nieważne, czy psu Burek na imię czy Azor – jeden pies, jak mówią Chińczycy.

Przypuszczam, że to, co się stało i nadal się dzieje, jest dla ciebie cennym doświadczeniem.

To, co dzieje się wokół mojej osoby, nieomal mnie przerosło. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, bo nie jestem osobą, która uwielbia tłumaczyć się z tego, co robi. Ja po prostu działam, nie bardzo przejmując się czyimkolwiek zdaniem. Choć patrząc na tarotową wróżbę na ten rok, którą dostałam z okazji urodzin w prezencie od Klubu Tarota, mogłam się poniekąd tego spodziewać.

A15 THE DEVILW12 WANDS PRINCE

A03 THE EMPRESSS01 SWORDS ACE

Teraz wiem, co oznacza Cesarzowa. Płodność… ale nie fizyczną. Urodziłam sieciowego potwora. Trwa wychowywanie. Doświadczenie, jakie zbieram przy okazji, jest czymś, za co jedynie mogę podziękować. Do tej pory, gdy napotykałam problem, poddawałam się. Teraz nauczyłam się walczyć. Okazało się, że współpraca z ludźmi wymaga cech Cesarza. Miałam je, ale do tej pory nie zdążyły się one jeszcze ujawnić. Teraz jest czas na pracę nad nimi. W przyszłości planuję prowadzić własny interes, więc cała sprawa jest doskonałą szkołą, jak należy postępować w kryzysowych sytuacjach. Już pomijam sam fakt pracy nad tarotem. Bo nagle okazuje się, że w komentarzach o tej sferze całkowicie się zapomina – chyba nie do końca słusznie. A poza tym cała sytuacja zmusiła mnie do zastanowienia się, jak w tym wszystkim nie zwariować. I doszłam do wniosku, że przede wszystkim nie wolno zapominać, iż oprócz tarota jest jeszcze to ziemskie życie. Moja mama pracowała na stałym etacie, a wieczorami siedziała i odpisywała na listy. Po jakimś czasie zorientowała się, że nie da się w ten sposób. Bo dla jednego traci się coś innego. Patrząc na te doświadczenia, obiecałam sobie, że we wszystkim będę zachowywać umiar. Będąc sama matką 2 letniego syna, wiem, że muszę mieć dla niego czas – i nie tylko dla niego, ale też na takie przyziemne sprawy jak pranie, gotowanie, zakupy, pracę. Do momentu, kiedy tarot nie będzie moim podstawowym zajęciem, jest tylko dodatkiem. Dlatego też, mając 30 osób w kolejce, ja wieczorem odpowiadam tylko na 2 prośby. A czasami, jak jestem zmęczona, to wcale nie siadam do kart. Mój wybór. Nie chcę doprowadzić do sytuacji, że z racji „zmęczenia materiału” znienawidzę karty. To ma być dla mnie przyjemność i tak ma pozostać.

Jest jeszcze wątek twojego starcia z pewną częścią środowiska ezoterycznego.

Wraz z pozostałymi doradcami włożyłam kij w ezoteryczne mrowisko. A może nie ja, tylko ktoś, kto opublikował dwa artykuły na temat grupy? Sprawę zostawiam otwartą. Mam tylko nadzieję, że komentarze na ten temat pozostaną merytoryczne, bez personalnych wycieczek. Młodzi ezoterycy idą z duchem czasu, wykorzystując media społecznościowe. Moim zdaniem, nie ma w tym nic złego. Źle się dzieje dopiero wtedy, gdy następuje starcie młodego ducha ze starym duchem mistrza. Bo my od mistrzów mamy się przecież uczyć, więc chyba powinni nam oni dawać dobry przykład zamiast podcinać skrzydła.

Chciałabyś coś jeszcze dodać?

Należy się ode mnie niesłychane podziękowanie doradcom udzielającym się obecnie w BEP: Mateuszowi, Kamilowi, Anecie, Januszowi, Amonowi, Inez, Andrzejowi. Za to, że w tym krytycznym momencie nie odeszli. Zostali. Za to, że dodali mi siły, żebym mogła całą sytuację opanować. I, oczywiście, także za czas poświęcony na pomoc tym, którzy się po nią zgłosili. Jestem wam niesłychanie wdzięczna – jesteście niesamowicie dobrymi ludźmi. Dziękuję za wszystko. Chciałabym też podziękować za słowa wsparcia płynące do mnie z różnych stron. Nie spodziewałam się takiego odzewu. Dzięki takim sygnałom czuję sens całej tej sprawy. A żeby podziękować tobie i Mirkowi, po prostu brakuje mi słów. Życzyłabym każdemu młodemu gówniarzowi wkraczającemu w ezo świat takiego wsparcia i podtrzymania wiary w słuszność własnego postępowania, jakie otrzymałam od was obu.

3 comments

  1. Cała sytuacja jest nieco kuriozalna i smutne jest, że gromy spadły na jedną osobę, która chce pomagać z dobrego serca. Niestety, tak już jest w naszej kulturze – pomoc bez opłaty musi być podejrzana. Bardzo smutna jest taka rzeczywistość. Sama czytam dla znajomych i ich znajomych. Wiedzą, że się uczę, a i tak obdarzają mnie zaufaniem, więc daję z siebie wszystko.

    Żeby kuriozum był jeszcze więcej – przecież na różnych forum jest darmowe czytanie kart. Nikt o to żadnych pretensji nie wysunął? Ludzie logują się często tylko po to.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s